Wciąż Denver, 8 sierpnia 2009
Wiedniu,
Poniżył
mnie przed całą grupą swoich zwolenników, do których należałam
i ja, ale wiem, że to nie koniec. On nigdy nie zapominał
błędów. Zabawne, że znam go tyle czasu, a jest dla mnie obcym,
przykrym obowiązkiem. Obowiązkiem, za którego nie wykonanie
otrzymuję poważne konsekwencje. Boję się tego człowieka jak
nikogo innego.
A
jednak trwam w swoim głupim przekonaniu, że nie mogę dać mu się
złamać. Muszę spędzać z nim każdy dzień pod jednym dachem,
robić, co mi każe, znosić dzielnie wymierzone przez niego kary,
nie protestować przy błahych próbach okazania mi litości, tylko
po to, bym jeszcze mogła mu się na coś przydać. Jego głupie
interesy z podejrzanymi ludźmi, a w tym wszystkim ja. Nie potrafię
inaczej żyć, dopóki nie podejmę właściwych kroków, na które
nie umiałam się zdobyć.
Cierpię,
dlaczego nikt nie widzi? Zadaję sobie to pytanie w kółko, aż do
znudzenia.
Wymierzony
przez niego policzek piecze. Z rozciętej wargi krew skapuje mi na
koszulkę. Robię to celowo, za każdym razem, choć wiem, że potem
on zmusi mnie do tego, bym się przebrała. To żałosne, wiem. Sama
muszę usuwać ślady jego krnąbrnej nienawiści. On mnie nie kocha
– on mnie potrzebuje, pragnie wyładować się na mnie, każdego
dnia. Chce mnie złamać, sprawić, bym zniknęła, chociaż wie, że
nie zawiniłam.
Popycha
mnie, szarpie za włosy, szkło wbija mi się w plecy. Krzyczę i
piszczę, błagam, a on zatrzymuje się, już nie czuję ciosów. Jak
przez mgłę widzę jego sylwetkę na tle wieczornego nieba. Jak
wrócę do domu? Czy ktoś zauważy? Nie, czuję przy twarzy jego
palce, zmywa krew wodą utlenioną. Syczy ze złości. Już nie
krzyczy, już nie jest wściekły, tylko zirytowany. Dał się
ponieść złości, wie o tym. Jaka będzie kolejna jego bajeczka?
–
I widzisz, do czego mnie zmusiłaś?
– warczy. – Gdybyś mnie
słuchała, nie doszłoby do tego, rozumiesz? Zawiodłem się na
tobie.
–
To ja zawiodłam się na tobie –
mówię niewyraźnie, nie jestem nawet
pewna, czy mnie usłyszał.
Płaczę
na przednim siedzeniu jego Volvo, płaczę w progu domu, który nie
należy już do mnie. Dom jest tam, gdzie człowiek czuje się
bezpiecznie, a tym mianem nie mogę go już nazwać. Płaczę, kiedy
wyciąga kawałki szkła z moich pleców. Nawet nie stara się być
delikatny, skóra i tak jest poorana głębokimi ranami. Płaczę,
kiedy zdaję sobie sprawę, jak bardzo mnie oszpecił, psychicznie i
fizycznie. Płaczę, kiedy mnie obejmuje i zmusza do przyznania się
do winy.
Płaczę
nad otwartą Kroniką i obiecuję Wiedniowi, że to był ostatni raz,
kiedy na karty skapują łzy. Płaczę, bo zdałam sobie sprawę z
tego, że mnie złamał. A jednak wcale nie oznacza to, że już nie
mogę być jeszcze silniejsza. Podejmuję decyzję. Przyjmuję
porażkę i wyznaczam termin. Trzydzieści dni przez moimi
osiemnastymi urodzinami. To wtedy Dallas złamie mnie doszczętnie.
Ale zachowam życie, to liczy się dla mnie najbardziej.
Nah, nah, nah. Jakie to piękne ♥
OdpowiedzUsuńIdealnie obrazujesz emocje. Zakochałam się.
Piękny szablon :3 Wiem do kogo się będę zgłaszać po szablony.
Weny życzę!
Kurczę, dziękuję! Zawsze mi się wydawało, że nie umiem oddać emocji, że moje postacie są sztywne i bez wyrazu. Miło mi, że jest inaczej!
UsuńAno dziękuję, ja bardzo chętnie robię szablony na zamówienie na http://sffth-grafika.blogspot.com/ Dlatego zapraszam serdecznie :)
Dzięki za miłe słowa! <3
Świetne!!! :) czekam na pierwszą część!! ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! ;**
Usuńojoj, ale kusisz! Czekam niecierpliwie :*
OdpowiedzUsuńJa wiem :D Dziękuję ;*
UsuńCóż mogę napisać?
OdpowiedzUsuńProlog jest intrygujący, od razu pierwsze zdanie zachęca do przeczytania kolejnego, lecz zbyt dużo nam nie zdradza.
Czekam na rozdział pierwszy, w którym mam nadzieję, że dowiem się więcej ;).
Życzę weny. Pozdrawiam :*
Dziękuję bardzo za miłe słowa i również pozdrawiam ;*
UsuńIntrygująco. I ciekawie.
OdpowiedzUsuńAno dziękuję <:
UsuńDługo mi to zajęło, ale w końcu wzięłam się za nadrabianie :>
OdpowiedzUsuńBohaterka cierpi, bo ludzie udają, że nie widzą, kiedy komuś coś jest. Zawsze tak było, ciągle tak jest i w najbliższym wieku pewnie to się nie zmieni. Ale cierpienie wymaga o wiele więcej odwagi niż śmierć, ktoś to kiedyś powiedział, ale za nic teraz nie mogę sobie przypomnieć kto. Volvo, wybrałaś akurat jedną z moich ulubionych marek samochodowych, więc z lekką niechęcią przyznaję, że Dallas ma u mnie malutki plusik, choć minusów jest zdecydowanie mniej. Hm, akurat czytam Dom Nocy i tam także jest bohater o imieniu Dallas i jest dokładnie taką samą szumowiną co tamten. Czasami trzeba upaść, by móc powstać ze zdwojoną siłą i pokazać, że nawet upadając, nie damy się sobą tak łatwo zmanipulować.
Lecę czytać dalej :D
Napoleon Bonaparte <: Wybrałam randomową, dobrze brzmiącą markę, bo nie znam się na tym (zabawne, modele wrocławskich tramwajów podałabym ci z marszu, tylko po rzuceniu na nie okiem, na przykład 33 - Skoda 19T ^^). A akurat to imię uwielbiam xd
UsuńWow....swietne. lece czytac dalej.
OdpowiedzUsuń