wtorek, 25 sierpnia 2015

Dwa: Będę szczęśliwa. 11 sierpnia 2009

Nieznajomy dotrzymał mi towarzystwa, ani na chwilę nie spuszczając mnie z oka. Czułam się niepewnie, nieporadnie radziłam sobie ze skleceniem podstawowych zdań, ale nie przeszkadzało mi to. Patrzyłam na jego usta, patrzyłam w czekoladową głębię jego spojrzenia, która tak bardzo mnie onieśmiela. Słuchałam go uważnie, nie chcąc uronić ani słowa z jego wypowiedzi.
Może to niesprawiedliwe, ale nie zależało i nie zależy mi na jakimkolwiek towarzystwie tak bardzo, by starać się wypaść nienagannie i oszałamiająco w rozmowie. Cieszyłam się z obecności tego chłopaka, oddalał mnie on nieprzyjemnych myśli o Dallasie. A jednak byłam zmęczona i wyprana z emocji. Nie odzywałam się zbyt wiele, rekompensując mu niewłaściwie okazane zainteresowanie, kreśląc kółka po jego ręce. Fascynował mnie ten przyjemny dreszcz, jaki odczuwałam w zetknięciu z jego skórą. To było takie niewymuszone. Dłoń chłopaka ani drgnęła. Wiem, że bał się nią poruszyć, bym nie wycofała swojej.
Teraz jestem sama. Stoję pod lotniskiem w Wiedniu. Usiłuję sobie przypomnieć adres, ale mam w głowie tyle kłębiących się myśli, że nie mogę się skupić. Zaczynam wątpić w sens całej tej wyprawy. Ucieczki.
Dostrzegam coś po drugiej strony ulicy i zamiera mi serce. „To nie może być ona”, myślę, w popłochu zbierając swoje rzeczy i niemal biegnę w losowym kierunku. Byle dalej od motocyklu Dallasa. No tak, pewnie wysłał ją za mną, kiedy tylko się zorientował. On nigdy się nie podda.
Ale wciąż mogę być silniejsza. Będę uparta i tym razem przeciwstawię się mu w taki sposób, że odczuje to już na zawsze. Może wewnątrz jestem rozedrgana jak cienkie gałęzie drzewa na wietrze, ale złość sprawi, że będę odporna na jego plany.

***

Odrywam się na chwilę od swojego zajęcia, żeby spojrzeć za okno. Słońce zaczyna powoli zachodzić, chociaż deszczowe chmury niemal całkowicie zasłaniają niebo. Chętnie wyszedłbym zapalić, ale pogoda nie zachęca do wyjścia na zewnątrz. Moja dłoń machinalnie wędruje pod koszulkę Addie, która leży obok mnie, zawinięta w koc. Uczy się do wakacyjnego kursu informatycznego, chociaż, lekko licząc, zaśnie za jakieś sześć minut. Przepracowuje się, stanowczo.
Gina wciąż nie odpisała na żaden z moich emaili, ani smsów. Zaczynam się poważnie martwić, czy w tamtym domu do czegoś nie doszło. Obawiam się, że przy ich awanturach z pewnością nie można być w pełni stabilnym psychicznie. Mam dziwne wrażenie, że wkrótce coś… może się stać.
Mówię o swoich przypuszczeniach Adeline, która stara się nadążyć za tokiem mojej wypowiedzi. Zakładam, że nie jest zbytnio skupiona, więc nie zajmuje mi to wiele czasu. Kiedy kończę, zarzuca mi ramiona na szyję. Nie tego się spodziewałem. Gładzę palcami rozgrzaną skórę na jej boku.
Dziewczyna wydaje z siebie coś na kształt stęknięcia i odskakuje od mojej ręki. Unoszę brwi.
– Co jest? – pytam, bo już kilka razy zdarzyło jej się mieć obiekcje wobec tego, w jaki sposób ją dotykam.
– Ręce – wyjaśnia rozbrajająco. – Masz zimne ręce. Strasznie.
Uśmiecham się. Czasami jest taka rozczulająca. Nieskomplikowana.
– Denerwuję się.
– Normalnie to bym ci powiedziała, że nie powinieneś się zamartwiać, ale widzę, że to trochę poważniejsza sprawa – przechyla głowę i przygląda mi się z troską, wciąż zwinięta w kłębek pomiędzy moimi kolanami. – Może polecisz do Denver?
Normalnie to nie mógłbym myśleć trzeźwo, kiedy przewiesza nogi przez moje lewe udo, a do obojczyka przyciska policzek, ale w tym momencie to mrowienie na skórze mi nie przeszkadza. Jej pomysł byłby dobry, gdyby nie kilka aspektów.
– Cały tydzień mam zajęty – przypominam jej. – Jutro z samego rana mamy sesję wywiadów. A potem non stop siedzenie w studiu, przecież wiesz. Poza tym nie zostawię cię samej, teraz, kiedy Edith wyjechała.
Addie nie ma jeszcze prawa jazdy, więc w zamian za dotrzymywanie mi towarzystwa po całym dniu w studiu i to, że często nie ma mnie w Wiedniu, staram się odwozić ją na uczelnię i inne miejsca, w których podjęła się pracy, kiedy tylko mam taką możliwość. Jej współlokatorka, Edith, ma wprawdzie samochód, ale z tego co wiem, to nie jest chętna do użyczania go.
– Ale chodzi o coś jeszcze, prawda?
Milczę. Oczywiście, że chodzi o coś jeszcze, ale to tak drażliwy temat, że nie wiem, czy chcę o tym rozmawiać. Nie mam pojęcia, że za chwilę to ona wyrzuci z siebie wszystkie kłębiące się w niej wątpliwości.
– Line, po prostu nie mogę tego zrobić. Nie mogę tam pojechać.
– Wydawało mi się, że nie mamy przed sobą tajemnic – gdyby jej świdrujący wzrok mógł wywiercać dziury w mózgu, z pewnością byłbym teraz bezmózgim kretynem.
Wiele razy wałkowaliśmy ten temat. Chyba inaczej miało to wyglądać. Adeline spuszcza głowę.
– Każdego dnia staram się być tak otwarta, żeby niczego nie żałować, kiedy będzie po wszystkim. Rozumiesz mnie? Kiedy mnie dotykasz, jestem upojona szczęściem i potem, kiedy cię nie ma, to boli podwójnie. Pewnego dnia po prostu się obudzę, a media będą wiedzieć, że związałeś się z jedną ze swoich fanek, że to skandal, że nie mogę… Nie mogę… – milknie na chwilę, nabierając z drżeniem powietrza. – Po prostu pokaż mi, że nie jesteś tylko basistą ulubionego zespołu, tylko plakatem na ścianie, tylko obrazem w komputerze, tylko wyimaginowaną historią…
– Przecież nie jestem – mówię, wzburzony jej nagłym wyznaniem. Line zawsze skrywała uczucia dość głęboko, miała trudności z wypowiedzeniem tego, co ważne i słuszne. – Nie jestem, skarbie. Należę do ciebie, jako istota fizyczna i psychiczna.
– To mów mi o wszystkim. Wiąż ze mną emocje. To, czego nie dostaje… nie dostaje żadna fanka.
Jej duże, brązowe tęczówki wręcz błagają o to, by wykonać każde jej polecenie. Nie chcę, żeby była smutna. Znaczy dla mnie więcej, niż jej się wydaje. To dzięki niej jeszcze nie zwariowałem. Wyobrażam sobie, jak musi cierpieć, kiedy są rzeczy, w których nie może brać udziału. Jako dużo młodsza ode mnie, niepewna świata show-biznesu dziewczyna, jest bardziej narażona na krytykę. Wiem, że musi starać się dużo bardziej, bo czuje się niedowartościowana jako dziewczyna członka popularnego zespołu.
Chowa twarz w mojej koszulce, przyciskając nos do mojego biodra, ale i tak czuję, że przez materiał przesiąkają łzy.
– Adeline, nie masz się czym przejmować. Nie widzisz, że staram się zrobić wszystko, żebyś poczuła się bardziej kochana i bardziej wyjątkowa niż te dziewczyny na koncertach? – głaszczę ją po włosach, a ona ani drgnie. – To, że nie mam ochoty o czymś rozmawiać w danym momencie, nie znaczy, że dla mnie nie mają znaczenia twoje odczucia na ten temat.
Kładę sobie jej rękę na piersi. Wiem, że słyszała każde słowo, ale nie wiem, czy wypowiedziałem je w taki sposób, żeby mogła poczuć się lepiej. Pociąga nosem.
– W porządku – mówi cicho i nagle ciężar jej ciała przestaje mi ciążyć na boku. – Wiem, że liczę się dla ciebie więcej niż one. Ale tak często przypominają mi się czasy, kiedy tak nie było, że nie wiem, kiedy to znowu powróci.
To aż dziwne, jak doskonale dociera do mnie sens tych słów. Tylko ja jestem w stanie zmienić jej pogląd na to. I wiem także, że te przygnębiające myśli nie pozwolą jej poczuć się lepiej. Mogę przecież sprawić, żeby naprawdę znaczyła więcej, niż ktokolwiek inny. Mogę być kimś więcej dla niej. Przecież ją kocham.
Jeszcze długo trzymam ją w ramionach, czekając, aż przyjdzie weselszy nastrój. Całuję kostki jej dłoni, obiecując, że dla niej zrobię wszystko, co tylko będę w stanie zrobić.
Mogę być kimś więcej.

***

Nocuję na jakiejś cholernej ławce, bo nie mam dokąd iść. Nie mam niczego, co mogłoby mi pomóc, za wyjątkiem nadziei, którą dokładnie pielęgnuję w sobie od ostatnich kilku dni.
Wiedeń, mój ukochany współtowarzysz niedoli. Otwieram Kronikę i w niewyraźnym świetle latarni, wypisuję sobie instrukcję na pozytywne myślenie.

11 sierpnia 2009, Wiedeń

Wiedniu,

Jestem tutaj. Jestem.
A jednak wciąż za daleko, żeby żyć normalnie. Ale pewnego dnia wrócę do tej daty, silniejsza, zdrowsza na duchu. I przypomnę sobie, jak było mi beznadziejnie.
I wiesz co?
Będę szczęśliwa.


7 komentarzy:

  1. Świetne, po prostu świetne!! Aż brak mi słów... Z zapartym tchem czekam na trzecią cześć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooow, kocham to <3
    Trochę nie wiadomo o co chodzi czasami, ale całość jest zarąbista :D
    Czyli ta dziewczyna, co leciała samolotem, to ta sam co była z Georgiem czy nie ? o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ja też się czasami nie rozumiem XD
      No nie, ta, co leciała samolotem, to jego przyrodnia siostra :D Ja i moje chaotyczne pisanie c:
      Bardzo mi miło, że ci się podoba <3

      Usuń
  3. Yeah, nadrobiłam. Czuję się dumna z siebie :D
    Tak się teraz zastanawiam, Tom poznał Reginę czy niekoniecznie? Bo jeśli by ją poznał, to mógłby zadzwonić do Listinga i powiedzieć mu, że jego przyrodnia siostra jest, we czy w?, we Wiedniu. Ale chyba też jej nie poznał. Trochę mnie zdziwił fakt, że gitarzysta podróżował bez bliźniaka, ale w sumie z drugiej strony nie jest to też jakoś... sama nie wiem. Po prostu się zdziwiłam. Dobra, Dallas ma jeszcze jeden plus u mnie za posiadanie motoru, eh. Dlaczego te czarne charaktery zawsze posiadają te najlepsze rzeczy? A moja siostra zawsze mi powtarza, że zimne dłonie (sama takie cały czas mam) mają palacze. I jakby nie patrzeć, to w przypadku Geo to się sprawdza. Przekonałaś mnie trochę do Addie, wiesz? Teraz jakoś bardziej ją rozumiem i przyznaję, że nie jest w gruncie rzeczy taka zła. Kobiety niestety są tą płcią, które potrzebują dużo uwagi i równie dużo miłości. Cały czas obawiamy się, że za chwilę całe nasze życie może się zawalić i nic nie będzie takie samo, że wszystko może zaraz zgasnąć jak płomień zapałki.
    Wybacz mi, że ostatnio moje komentarze są jakieś nieskładne i takie nijakie, coś jakoś do niczego nie mam głowy do zwykłych rzeczy. Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje, doceniam <:
    Wiem, bo kocham Dallasa, więc koniecznie musiał mieć motor xd Powtarzałaś to już tyle razy, że myślałam o tym w trakcie pisania rozdziału. Ja mam zimne tylko jak się denerwuję, krew mi odpływa z rąk czy coś. No tak myślałam. A ona szczególnie wciąż będzie miała takie wrażenie, bo przecież chłopacy nieustannie są zawaleni robotą. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń